Ten tekst został napisany językiem żeńskim — w Tendericce pielęgnujemy pierwiastek żeński jako jakość obecności, nie tożsamość. Każdy jest tu mile widziana/y/e.

Ilustracja stworzona we współpracy z niewidzialną technologią — z intencją zobaczenia siebie na nowo.
Szum się nasila. Może tego nie słyszysz, bo jesteś na wakacjach, odetchnęłaś od internetu, zrobiłaś porządek z powiadomieniami. Ale pod spodem — tam, gdzie styka się świat i podświadomość — coś drży. Coś się zmienia.
Ekrany informacyjne pulsują kolejnymi dramatami: powodzie w Teksasie zabierają dzieci. Pożary w Europie trawią lasy i domy. Planeta ciężko oddycha i woła o litość. A my — zalani szumem informacyjnym, często zmęczeni i wycofani — tęsknimy. Za ciszą, za prawdą, za tym, co autentyczne.
I jeszcze jedno: w poniedziałek (czyli jutro) Uran wchodzi do Bliźniąt.
To znaczy: komunikacja, myślenie, przetwarzanie informacji — wszystko, co związane z tym, jak się porozumiewamy — wejdzie w etap radykalnej zmiany. Uran to planeta rewolucji, a Bliźnięta — gibki i wiecznie ciekawy znak słów, głosu, wymiany informacji i stylu uczenia się. To moment, kiedy coś pęka. Maski mogą opaść.
To nie musi być dramatyczne. Ale może być głębokie. Może oznaczać, że to, czego się w sobie wstydziłaś, albo ukrywałaś — teraz właśnie może być Twoim światłem.
I może właśnie teraz — gdy świat się zmienia, a stare struktury pękają — nadszedł moment, by zapytać: Czy pozwolisz światu zobaczyć Cię naprawdę?
To nie o Tobie? Ty jesteś asertywna?
Być może, ale tylko tyle, na ile pozwala Ci system.
W domu, w pracy, wśród znajomych — podświadomie kalkulujemy, ile możemy powiedzieć, żeby nie zburzyć równowagi. Żeby utrzymać „stado”, nie narobić sobie wrogów, nie stracić „followersów”, nie wypaść z łask.
To nie jest słabość. To mechanizm przetrwania, który przez lata pozwalał nam funkcjonować.
Zanikanie jest esencją zbiorowego wzorca przystosowania.
Przez długi czas wszyscy się tego uczyliśmy — nie dlatego, że chcieliśmy, ale dlatego, że świat nie zawsze był gotowy nas zobaczyć.
Nie pokazywać tego, co naprawdę czujemy. Nie mówić tego, co naprawdę myślimy. Nie być za bardzo, za głośno, za dziwnie. Bo to mogło być niebezpieczne. Albo niezrozumiane. Albo za wiele. A może… i tak nikogo by to nie obeszło w tym szumie.
To znikanie przyjmowało różne formy: milczenia mimo potrzeby wypowiedzi, przytakiwania, choć w środku coś krzyczało „nie”, zakładania maski chłodu lub kompetencji, byle tylko pasować, nie zostać ocenioną, nie przyciągnąć zbyt dużo uwagi.
Z czasem tak bardzo przywykliśmy do ukrywania się, że zaczęło to wyglądać jak cnota. Pokora mylona z redukcją siebie. Cichość znikająca aż do bezgłosu. Ostrożność zamieniająca się w niewidzialność.
Ale dziś to już nie jest konieczne. I to niebezpieczeństwo istnieje głównie jako wspomnienie w ciele.
Najgłębszą formą odwagi nie jest dziś przetrwanie, lecz… ujawnienie się.
Nie chodzi o to, by zaznaczyć głośno swoją obecność. Nie chodzi o autoprezentację.
Chodzi o coś subtelniejszego. O zgodę na bycie widzianą taką, jaka jesteś — bez spinania się, bez udowadniania czegokolwiek, bez potrzeby wypadania dobrze. O rezygnację z ukrywania się, nawet jeśli ciało wciąż pamięta lęk przed byciem „za bardzo”. Nawet jeśli wewnętrzny głos wciąż podszeptuje:
„Nie mów tego”.
„Nie pokazuj się”.
„Nie wchodź. Przecież i tak nikt nie zrozumie.”
A co jeśli to właśnie Ty masz powiedzieć to jedno zdanie, napisać ten jeden post, wstać od stołu i powiedzieć:
„Nie chcę już tej gry”.
Uran w Bliźniętach przynosi czas, w którym słowa przestają być zasłoną, a stają się światłem. To moment, kiedy nasze prawdziwe „ja” chce wyjść z ukrycia — nie jako idealna wersja, ale jako całość: z niepewnością, niedoskonałością, prawdą i czuciem.
To nie czas na perfekcję. To czas na obecność.
Maski przestają być potrzebne, bo widzimy coraz wyraźniej, że świat nie potrzebuje naszej poprawionej wersji — tylko tej prawdziwej, osadzonej. Takiej, która zna swój cień i nie próbuje go wymazać.
Nie chodzi o to, by służyć ciemności, ale o to, by jej nie zaprzeczać. Tak jak bateria potrzebuje i plusa, i minusa, żeby wytworzyć energię — tak i my potrzebujemy objąć całość siebie, by naprawdę zaistnieć w pełni.
Bo dopiero wtedy zaczynamy naprawdę się widzieć. Nie dlatego, że jesteśmy perfekcyjni, ale dlatego, że jesteśmy autentyczni.
A jeśli boisz się, że zostaniesz odrzucona? Zadaj sobie pytanie:
„Czy nie jestem już wystarczająco odrzucona przez własne ukrycie?”
Pokaż się. Nie po to, by coś udowodnić. Po to, by można Cię było rozpoznać.
Bo jesteś potrzebna. Właśnie taka. Bez poprawiania. Bez strategii. Bez filtrów.
Właśnie teraz — kiedy świat czeka, aż się pojawisz.
✎ Pytania do journalingu:
- Co w sobie wciąż chowam, choć tęsknię, by było zobaczone?
- Jak wyglądałoby moje życie, gdybym nie musiała się ukrywać?
- Jakie maski zakładam najczęściej — i przed kim?
- Co moje ciało pamięta, gdy chcę się pokazać?
- Komu chcę dziś dać prawo, by zobaczyć mnie naprawdę?
- Jak wygląda „moja prawda” dziś — bez filtrów, bez udowadniania?
Zatrzymaj się przy tym, co poruszy. Nie musisz odpowiadać na wszystko. Czasem jedno pytanie może stać się drzwiami.